W ubiegłym tygodniu świat filmu obiegła niecodzienna informacja – James Dean ma pojawić się na ekranie 64 lata po swojej śmierci. Choć dzięki nowoczesnym technologiom tworzono już hologramy zmarłych gwiazd, rekonstruowano ich głosy oraz odmładzano żyjących aktorów, chyba żadna decyzja studia filmowego nie wywołała tak silnej reakcji, jak pomysł na wskrzeszenie tragicznie zmarłej legendy kina.
James Dean zginął w wypadku samochodowym w 1955 r.; 24-latek przygotowywał swoje Porsche 550 do udziału w wyścigach samochodowych. Śmierć Deana wpisała się w legendę Hollywood, a filmy, w których zdążył zagrać – „Buntownik bez powodu” czy „Na wschód od Edenu” – mimo upływu lat nie tracą statusu kultowych. Trudno się więc dziwić, że decyzja studia Magic City wzbudziła tak wiele kontrowersji.
I’m sure he’d be thrilled 🙄
— Chris Evans (@ChrisEvans) 6 listopada 2019
This is awful.
Maybe we can get a computer to paint us a new Picasso. Or write a couple new John Lennon tunes.
The complete lack of understanding here is shameful. https://t.co/hkwXyTR4pu
Firma zamierza wyprodukować film „Finding Jack”, opowiadający o wojnie w Wietnamie. Cyfrowo „odtworzony” wizerunek Deana miałby zostać nałożony na innego aktora, ten miałby też podłożyć pod postać głos. Bohater odgrywany przez wskrzeszonego Deana miałby jedną z głównych postaci opowiadanej historii. Co ciekawe, Dean zagrałby w filmie o konflikcie, który rozpoczął się już po jego śmierci.
NOPE. this shouldn’t be a thing. https://t.co/RH7jWY5cAG
— Elijah Wood (@elijahwood) 6 listopada 2019
Decyzja studia wywołała falę komentarzy, z których większość jest negatywna. Aktor Chris Evans nazwał pomysł „ożywienia” Deana „okropnym” i „haniebnym”; Elijah Wood napisał na Twitterze zwyczajne „NIE”. Dylan Sprouse nie przebierał w słowach i nazwał obsadzenie Deana w powstającym filmie „rabowaniem grobów martwych ikon”. Bette Midler za to, pół żartem, pół serio, dodała, że sytuacja z obsadzeniem martwego aktora w filmie pokazuje, że dla „białych mężczyzn” nie ma niemożliwego i mogą dostać rolę nawet po swojej śmierci.
Mark Roesler, CEO of CMG Worldwide says in addition to other famous, deceased personalities; the film “opens up a whole new opportunity for many of our clients who are no longer with us.” TO BE READ AS: "Found a new way to rob graves of dead icons and milk the masses for less!" https://t.co/67Nxze0wLN
— Dylan Sprouse (@dylansprouse) 6 listopada 2019
Na oskarżenia odpowiedział Anton Ernst, reżyser „Finding Jack”. Przyznał, że nie rozumie tak negatywnej reakcji na pomysł. - Nigdy nie chcieliśmy, żeby decyzja została odebrana jako chwyt marketingowy – powiedział. Dodał też, że twórcy zastanawiali się, kogo obsadzić w roli Rogana i na myśl przyszedł im James Dean. Według Ernsta ten aktor idealnie odda moralną złożoność bohatera, w którego ma się wcielić. Jak natomiast pracować z aktorem, który zmarł kilka dekad temu? - Musisz uszanować życzenia zmarłego oraz starać się postępować w sposób honorowy i pełen godności – powiedział reżyser.
Do kontrowersyjnej sytuacji odniosła się również rodzina Jamesa Deana. - James Dean był chyba największym aktorem wszech czasów i jest podziwiany przez fanów na całym świecie - powiedział prawnik Mark Roesler reprezentujący rodzinę zmarłej gwiazdy - Pomimo jego przedwczesnej śmierci, technologia pozwala trwać spuściźnie Jimmy'ego, która jest inspiracją dla tak wielu ludzi.
- Reprezentuję jego rodzinę od 38 lat. Oni są pewni, że buntownicza i nieustraszona osobowość Jimmy'ego stoi w zgodzie z byciem jednym z pierwszych, który bez obaw zaakceptuje wykorzystanie nowej technologii w Hollywood - dodał Roesler. - [Rodzina Deana - przyp. red.] Jest podekscytowana tym, że będzie uczestniczyła w utrzymywaniu przy życiu pamięci o nim.
Joanna Barańska
Źródła: vice.com, Fox News