Image
Savage State

Śmierć westernu wieszczono już wielokrotnie. Tymczasem, ten pozornie archaiczny gatunek filmowy wciąż żyje i inspiruje nowe pokolenia twórców. Wyrazista konwencja filmów o dzikim zachodzie stała się punktem wyjścia także dla francuskiego reżysera Davida Perraulta, twórcy „Savage State”.

Całość zaczyna się po trosze jak „Na pokuszenie” (2017) Sofii Coppoli. Mieszkająca pod jednym dachem grupa kobiet – czechowowskie trzy siostry, czarnoskóra służąca oraz zazdrosna o męża matka – snuje się melancholijnie po wnętrzach okazałego domostwa. Najgłośniej na codzienną rutynę skarży się najmłodsza Esther (Alice Isaaz), marząca o przygodach rodem z kart swoich ulubionych powieści. „Be careful what you wish for” – ostrzega anglojęzyczne powiedzenie. Pragnienia dziewczyny szybko się spełniają, choć w zupełnie nieoczekiwanej formie.

Jej rodzina decyduje się na opuszczenie zacisznego St. Charles w Missouri ze względu na zbliżający się front wojny secesyjnej. Filmowa familia nie jest co prawda w pełni „południowa” – pochodzi z Francji, na co dzień zajmuje się handlem perfumami i sprzeciwia się niewolnictwu – ale na pierwszy rzut oka jej sposób życia niewiele różni się od egzystencji niesławnych plantatorów. Ponadto ojciec (wyraźnie znajdujący się poza obszarem zainteresowania reżysera) obawia się o los swoich córek, które mogłyby paść ofiarą bezlitosnych, jankeskich żołnierzy. Ucieczka bohaterów przynosi diametralną zmianę nastroju filmu, któremu teraz bliżej do „Braci Sisters” (2018) Jacquesa Audiarda. Kamera z ciemnych, klaustrofobicznych wnętrz przenosi się na rozległe bezdroża Ameryki, które filmowa rodzina przemierza w drodze do nowojorskiego portu.

David Perrault miał wyraźne ambicje stworzenia psychodelicznego feministycznego westernu, co mu się udaje – choć nie w pełni. Kobiece bohaterki rzeczywiście znajdują się w centrum opowieści, ale zdecydowanie zbyt mało uwagi poświęcono ich przemianie oraz stopniowemu uniezależnianiu się od mężczyzn. W szczególności rozczarowujący jest wątek przemytniczki Bettie (Kate Moran), podążającej wraz z niepokojącą bandą zamaskowanych złoczyńców za uciekinierami. O nieprzewidywalnej antagonistce właściwie niewiele wiadomo, niejasne są także jej motywacje do pościgu.

Francuski reżyser znakomicie kreuje surrealistyczną atmosferę „Savage State”  – tajemniczą, niemal transową, pełną efektownych sekwencji. Niestety nie można powiedzieć tego samego o opowiadanej przez niego historii – wybrakowanej i nie dość rozwiniętej, mimo stosunkowo długiego czasu trwania filmu. „Savage State” to ciekawy, choć niespełniony głos w trwającej debacie nad kształtem współczesnego westernu.

Kaja Łuczyńska