Image
Parasite

Brak kinowych hitów, rozregulowanie systemu produkcji i dystrybucji, opóźnianie lub przenoszenie istotnych premier na platformy streamingowe… Czy w takiej sytuacji w ogóle warto organizować oscarową ceremonię?

Jeszcze w kwietniu, Amerykańska Akademia Filmowa zapowiadała specjalne ułatwienia dla filmów ubiegających się o oscarowe statuetki. Do rywalizacji wyjątkowo mogły dołączyć tytuły pozbawione klasycznej, kinowej dystrybucji, które swoją premierę miały wyłącznie na platformach streamingowych. Takie ułatwienie stanowiło ukłon w kierunku wszystkich filmów, które ze względu na epidemię i zamknięcie kin na całym świecie nigdy nie miały możliwości zaprezentowania się na wielkim ekranie. Wśród innych wprowadzonych zmian znalazło się także połączenie ze sobą dwóch kategorii dźwiękowych oraz całkowita rezygnacja z fizycznych kopii filmów.

Proponowane zmiany stanowiły znaczne ułatwienie dla Netflixa – jednego z graczy, który zdecydowanie zyskał na ogólnoświatowej kwarantannie. Do tej pory, medialny gigant musiał wykazywać się kreatywnością, by spełnić wszystkie wymogi oscarowej rywalizacji. Do tych najtrudniejszych należało niewątpliwie kryterium siedmiodniowego wyświetlania filmu w co najmniej jednym kinie w Los Angeles. Netflix, żywo zainteresowany złotymi statuetkami, zaczął wprowadzać swoje największe hity do ograniczonej liczby kin (z pewnym wyprzedzeniem w stosunku do premiery na platformie), a później zdecydował się kupić Paris Theatre, by zapewnić sobie stałe miejsce do wyświetlania filmów w Mieście Aniołów.

Kwietniowe zmiany w regulaminie Oscarów okazały się jednak kroplą w morzu potrzeb. Jak donosi „Variety”, powołując się na informacje z anonimowego źródła, Akademia zastanawia się poważnie nad przełożeniem ceremonii na późniejszy termin, a tym samym rezygnację z dotychczas planowanej daty 28 lutego 2021 roku. Problemem jest nie tylko brak filmów mogących wziąć udział w oscarowej rywalizacji, ale także rozregulowanie się całego systemu produkcji i dystrybucji filmowej. W związki z pandemią, wielu twórców zdecydowało się na opóźnienie premier, a liczni w ogóle swoich filmów nie dokończyli. Do tego dochodzą także odwołane lub przełożone festiwale filmowe, również mające istotny wpływ na oscarową rywalizację.

Co ciekawe, jak na razie nie mówi się o zmianie daty innego, dużego wydarzenia związanego z działalnością Akademii. W Los Angeles, od kilku dobrych lat toczą się intensywne prace nad stworzeniem Museum of Motion Picture – gigantycznego muzeum filmowego, które ma zostać udostępnione zwiedzającym już od 14 grudnia 2020 roku. Data otwarcia placówki zmieniana była już kilkukrotnie (jedna z pierwszych przypadała na rok 2017), ogromnie wzrosły również koszty budowy kompleksu (z 388 mln$ na 482 mln). Jak zapowiada dyrektor Muzeum, Bill Kramer, termin jak na razie pozostaje niezmieniony, a prace budowlane toczą się bez opóźnień, choć ekipa muzealna na bieżąco śledzi rozwój koronawirusowej sytuacji.

Kaja Łuczyńska

Źródło: Variety.com