Image
dicaprio

Choć wiele krajów wciąż jeszcze czeka na oficjalną premierę „Na rauszu” Thomasa Vinterberga, o filmie jest już naprawdę głośno. Przyczynił się do tego zarówno oscarowy triumf produkcji, wyróżnionej statuetką w kategorii „Najlepszy film międzynarodowy”, jak i informacja, która obiegła świat zaledwie kilkanaście godzin później. Firma produkcyjna Appian Way pracuje nad anglojęzycznym remakiem filmu, a w głównej roli może pojawić się jej założyciel – Leonardo DiCaprio. 

„Na rauszu” pokonało w oscarowym wyścigu m.in. międzynarodową koprodukcję „Aidę” oraz rumuński dokument „Kolektyw”. Historia czwórki przyjaciół, starających się polepszyć jakość swojego życia za pomocą alkoholu, wyraźnie trafiła w gusta amerykańskiej Akademii. Przeczuwając nieuchronnie zbliżający się sukces, przedstawiciele branży filmowej na długo przez Oscarami zaczęli rywalizować o prawa do filmu, które ostatecznie trafiły w ręce Appian Way – firmy produkcyjnej Leonardo DiCaprio. 

Ogłoszenie planów realizacji remaku „Na rauszu” zaowocowało dwoma rodzajami reakcji. Pierwsze sprowadzały się do dociekań, czy (i z jakim skutkiem) gwiazda „Zjawy” zastąpi Madsa Mikkelsena. Drugie, krytycznie odnosiły się do hollywoodzkiej tendencji żerowania na zagranicznych hitach i przerabiania ich na swoją modłę. Tego rodzaju praktyka rzeczywiście od lat obecna jest w amerykańskim kinie. Wystarczy wspomnieć chociażby niedawnych „Spragnionych życia” (2017) – opartych na francuskim przeboju „Nietykalni” (2011) – czy „Glorię Bell” (2018), będącą remakiem chilijskiej „Glorii” z 2013 roku. Hollywoodzkie wersje zagranicznych filmów rzadko podbijają serca krytyków, nie można jednak zaprzeczyć, że jest to praktyka opłacalna, obiecująca pewne zyski. Filmy te są chętnie oglądane przez widzów w USA, którzy (z pewnymi, wielkomiejskimi wyjątkami) raczej nie przepadają za zagranicznym kinem oraz czytaniem napisów. 

Odbierając Oscara, Thomas Vinterberg podzielił się poruszającą historią zza kulis „Na rauszu”. Zaledwie cztery dni po rozpoczęciu zdjęć, w tragicznym wypadku na autostradzie zginęła 19-letnia córka reżysera, która bardzo entuzjastycznie odnosiła się do całego projektu i miała nawet zagrać jedną ról. „Zrobiliśmy ten film dla niej – jest jej pomnikiem. Ida, jesteś częścią tego cudu, który się stał. Może pociągnęłaś gdzieś za sznurki, żeby tak się stało. To wszystko dla ciebie” – mówił Vinterberg. Mimo bardzo osobistego stosunku do filmu, reżyser odnosi się do pomysłu remaku z ostrożnym optymizmem. „Jestem pełen nadziei i ciekawości, jak oni sobie z tym poradzą” – stwierdził w jednym z wywiadów. Choć Duńczyk raczej nie zajmie się reżyserowaniem filmu, to zaangażował się w proces produkcji, obejmując stanowisko producenta wykonawczego. 

Kaja Łuczyńska