Image
Magnezja

Tradycja polskiego kina gatunkowego, a więc i westernu nie jest zbyt imponująca. Poza takimi tytułami jak „Prawo i pięść” (1964) czy „Wilcze echa” (1968), trudno doszukać się w niej choćby siedmiu wspaniałych propozycji. Niespodziewanie na brawurowy pojedynek w samo południe zgłosił się jednak Maciej Bochniak, twórca przeboju „Disco polo”. Spaghetti western nad Wisłą? Buon appetito!

Scenariusz „Magnezji” bardziej niż włoskie danie makaronowe przypomina właściwie swojski groch z kapustą, jednak w tym szaleństwie jest metoda! Duet scenariopisarski - Maciej Bochniak i Mateusz Kościukiewicz - pokazał, na co go stać już we wspomnianej komedii muzycznej z Dawidem Ogrodnikiem w roli alter ego Zenka Martyniuka. Ułańska (czy może raczej kowbojska) fantazja, odważny humor, kinofilska brawura, mnóstwo easter eggów i szczypta surrealizmu – oto recepta na bombowy koktajl: i wstrząśnięty, i zmieszany, bo to kino i nadmiaru, i przesady. Samo „Disco polo” rozpoczyna się zresztą prologiem jakby wyciętym z klasycznego westernu (nawiązując przy okazji do antygatunkowego „Aż poleje się krew” Paula Thomasa Andersona), który swoją energią aż prosił się o ciąg dalszy. Sześć lat później dostajemy eastern o rodzinnym gangu Lewenfiszów, którzy w czasach międzywojnia nieźle namieszali w starciu o władzę z sowieckimi bandytami. Do tego tajemniczy wypadek, morderstwo w afekcie, podkop do banku, zaszłości z przeszłości, parada atrakcji, będzie się działo!

List miłosny do wielkich westernów wysłali w „Magnezji” nie tylko autorzy scenariusza, scenografii (Marek Warszewski i Kinga Babczyńska) czy odpowiedzialna za kostiumy Dorota Roqueplo. Koronkową robotę wykonał tu także Jan A.P. Kaczmarek, którego kompozycje przyzywają niekłamaną nostalgię i Ennio Morricone zza grobu. Wszystko to gra i wygląda znakomicie dzięki przesyconym ziarnem zdjęciom Pawła Chorzępy, a na osobne słowa uznania zasługuje oczywiście obsada aktorska. Tyle znakomitych nazwisk na jednym planie naraz nie gromadzi się nader często. Maja Ostaszewska jako samozwańcza matka chrzestna w mafii Lewenfiszów, Małgorzata Gorol jako młoda gniewna, Agata Kulesza jako charyzmatyczna inspektor Stanisława Kochaj i Magdalena Boczarska jako przebiegła Helena. Wszystkie te silne postaci kobiece stanowią o „Magnezji”, co z kolei stanowi miłe odświeżenie westernowych archetypów. A, i jest jeszcze Borys Szyc jako Zbroja Lewenfisz, z wielką gracją (której nomen omen brakuje jego bohaterce) balansujący na granicy groteski i kabaretu. Po stronie panów również nikt nie zawodzi – Dawid Ogrodnik i Mateusz Kościukiewicz stworzyli niezwykle zgraną parę, a Andrzej Chyra zachwyca jako sowiecki mafioso.

Oglądając „Magnezję”, trudno oprzeć się wrażeniu, że wszyscy aktorzy w swoich kreacjach bawią się po prostu doskonale. I właśnie tą zabawą całe kino Bochniaka stoi. Amerykański rozmach bije z ekranu nie tylko w warstwie realizacyjnej, czego emblematem choćby finałowa sekwencja strzelaniny, przywodząca na myśl „Dziką bandę”. Polski twórca wyraźnie wie, jak rozkręcić wariacką, postmodernistyczną imprezę, a za garść dolarów na parkiet zaprasza wszystkich gotowych na przymrużenie oka.

Monika Żelazko