Image
fot. kadr z filmu

Znacie bardzo dobrze tego aktora: jako Amona Goetha z "Listy Schindlera" (1993), hrabiego z "Angielskiego pacjenta" (1996), Michaela Berga z "Lektora" (2008), Gustava H. z "Grand Budapest Hotel" (2014) czy Voldemorta z serii filmów o Harrym Potterze. Ale czy znacie go również w roli reżysera? 29. marca, czyli już w nadchodzący weekend, do naszych kin wchodzi "Biały kruk" w reżyserii Ralpha Fiennesa!

Tytułowym ptakiem jest Rudolf Nureyev, czyli jeden z najsłynniejszych w historii tancerzy. Jego losy to właściwie gotowy materiał na film. Urodził się w pociągu Kolei Transsyberyjskiej, niedaleko Irkucka Zmarł na AIDS w swoim ukochanym Paryżu, gdzie spoczywa do dziś na największym rosyjskim cmentarzu w Europie. Był prawdziwym wirtuozem tańca, a przy tym jednostką porywczą, głęboko narcystyczną, o niepohamowanym głodzie twórczym. Niezwykła osobowość, niespotykany talent oraz gorący temperament pomogły mu zbudować karierę, ale i mur uprzedzeń ze strony władz ZSRR. KGB deptało mu po wiecznie przez całe życie, które spędził z dala od ojczyzny, ale za to w blasku sceny. Warto dodać, że Nureyev, jako wszechstronny artysta, próbował swoich sił także na srebrnym ekranie. Jego najsłynniejszym (i zarazem najbardziej udanym) występem jest ten w "Valentino" (1977) Kena Russella, gdzie wcielił się w swojego imiennika, a przy okazji tytułową legendę kina niemego.

Genialnego tancerza kreuje na ekranie Oleg Ivenko, dla którego jest to pierwszy występ w przed kamerą. Z wcale niełatwym zadaniem sportretowania tak zwichrowanej osobowości poradził sobie znakomicie - i tak też się prezentuje. Co ciekawe, "Biały kruk" odchodzi od klasycznej, zbytnio eksploatowanej ostatnio w kinie formuły biopiku. Fiennes uważnie przygląda się temu, jak Nureyev rozwija skrzydła, chwytając moment na chwilę przed jego ostatecznym wzlotem ku gwiazdorskiemu niebu. Inspirujący czas z życia siedemnastolatka, eksperymentującego na wszystkich polach w pulsującej wielkim światem francuskiej stolicy, umiejętnie przeplata retrospekcjami z dzieciństwa, w których rzadko kiedy padają słowa - więcej mówią nam lodowate pejzaże Syberii i ponure powidoki biedy. Praca kamery w tym filmie nieco trąci myszką, jak i cała narracja, lecz dzięki temu udaje się wyzyskać nostalgiczny nastrój dawnego kina, dawnych lat, dawnej sztuki, ale i dawnej komunistycznej opresji.

Za owe retro zdjęcia odpowiada Mike Eley. Scenarzystą obrazu jest David Hare, który swojego pisarskiego kunsztu dowiódł już przy okazji wspomnianego "Lektora" czy "Godzin" (2002). Trzeba też w tym miejscu wspomnieć, że kanwą dla filmu stała się wydana ponad dziesięć lat temu powieść Julie Kavangh - "Rudolf Nureyew: The Life". Dla Kavanagh "Biały kruk" nie jest pierwszym projektem poświęconym tańcowi, w jakim bierze udział. W 2016 roku wyprodukowała film "Tancerz", którego bohaterem jest Sergei Polunin, nazywany "Jamesem Deanem baletu". Do obu tych tytułów Ilan Eskheri stworzył ścieżkę dźwiękową. 

"Biały kruk" nie jest debiutem reżyserskim Ralpha Fiennesa. Aktor swoich sił za kamerą próbował przedtem dwukrotnie. W 2011 na ekrany kin wszedł "Koriolan", który doczekał się nominacji do Bafty, brał też udział w Konkursie Głównym na Berlinale. W nietypowej adaptacji sztuki Williama Shakespeare'a, przeniesionej ze starożytności na realia konfliktu bałkańskiego, zagrali między innymi Gerard Butler, Jessica Chastain oraz sam reżyser. Po tej ociekającej testosteronem historii przyszedł czas na nieco bardziej stonowaną opowieść - "Kobieta w ukryciu" (2013) przedstawiała koleje romansu Karola Dickensa ze znacznie młodszą dziewczyną, w którą wcieliła się Felicity Jones.

Monika Żelazko