Wszechstronny, wielokrotnie nagradzany, a według rankingu Variety jeden z najciekawszych młodych talentów świata sztuki. W tegorocznej edycji Konkursu Polskiego podczas 11. edycji festiwalu NETIA OFF CAMERA biorą udział aż dwa filmy z jego udziałem. Jakub Gierszał opowiada o poszukiwaniu tożsamości, doświadczeniu imigracji oraz przemianach ról męskich w kinematografii.
Julia Smoleń: W filmie Urszuli Antoniak „Pomiędzy słowami”, grasz młodego imigranta, który przeprowadza się do Niemiec. Domyślam się, że skoro sam się tam wychowywałeś to doświadczenie przemieszczania się, budowania nowych domów, czy nowej tożsamości są Ci bliskie. Jak owe doświadczenia wpłynęły na pracę nad rolą Michała?
Jakub Gierszał: Na pewno doświadczenie życia w dwóch kulturach uświadamia człowiekowi sporo. Jest to trudne. Każda mentalność, społeczność wymaga przystosowania się. Odnalezienia w sobie nowych cech, a nawet systemu wartości. Trzeba się przyglądać się sobie, otoczeniu i spróbować jakoś to na nowo połączyć. W tym sensie wiedziałem co to oznacza. Jaką trzeba wykonać pracę wewnętrzną, czy jaką maskę założyć, by odnaleźć się w innym otoczeniu. To taka podstawowa rzecz, która pozwoliła mi zrozumieć tego bohatera. Historia jest o tyle inna niż w przypadku mojej osoby, że ja nie miałem wpływu na wyjazd, na imigrację. Mój bohater tę decyzje podejmuje świadomie, więc tym bardziej zadawałem sobie pytanie jak to jest narzucić sobie samemu taką chęć, by wytworzyć, w pewnym stopniu, nowego siebie. W obrębie tej myśli, zastanawiałem się jaką to daje wolność, a jednocześnie jakie ograniczenia może rodzić. Choć „Pomiędzy słowami” to przede wszystkim historia o imigracji, dla mnie najważniejsze było to co znajduje się pod spodem. Budowanie siebie od wewnątrz oraz próba zrozumienia czym w ogóle jesteśmy, czym jest ta ludzka tożsamość.
Urszula Antoniak w centrum swoich filmów zazwyczaj stawiała kobiety, tak było zarówno w „Nic osobistego” oraz w „Strefie nagości”. Czy jej spojrzenie na role męskie Cię zaskoczyło? Jak przebiegała współpraca w budowaniu postaci Michała?
Od początku zdawałem sobie sprawę, że jest to odważny akt z jej strony. Początkowo Ula chciała się czegoś o tym świecie dowiedzieć ode mnie i Andrzeja Chyry, który w filmie gra ojca. Chciała, żebyśmy jej w pewien sposób podpowiedzieli jak to jest z facetami… Próbowała nas podpatrywać, wyciągać z tego wnioski. Zawsze mówiła, że ten film to dla niej taki western. Ale Ula traktuje świat dosyć podwójnie. Uważa, że każdy z nas ma w sobie dwie osobowości – męską i żeńską. Ten pryzmat własnej historii, bo film odnosi się do osobistych doświadczeń Uli, a dokładniej do jej wyjazdu na imigrację do Holandii, pokazuje, że sama pielęgnowała w sobie cechy, które schematycznie uznawane są za męskie. Chodzi o chęć, by być stanowczą, by walczyć o siebie, stawiać na swoim. Być może dlatego wybrała mężczyznę jako bohatera tego filmu. Byłem pełen podziwu, ze zabrała się za tę historię właśnie w ten sposób.
W „Pomiędzy słowami” tworzysz aktorski duet z Andrzejem Chyrą. Jak wyglądała Wasza wspólna praca na planie? Czy, podobnie jak na ekranie zbliżała się do relacji ojciec-syn, czy była czysto partnerska?
Przede wszystkim, zastanawialiśmy się z Andrzejem jak takie spotkanie ojca i syna po latach może w ogóle przebiegać. Z jednej strony się nie znają, z drugiej łączą ich więzy krwi. Na czym to wszystko polega? Trochę w tym rywalizacji, a trochę kumpelstwa, bo przecież bohaterowie chodzą piwo, do klubu go-go, i tak dalej. Podchodziliśmy do tego właściwie na żywo, spontanicznie – to co było zapisane w scenach od razu przenosiliśmy od razu na naszą relację. Z jednej strony był to taki pojedynek, a propos tego westernu o którym wspomniałem… Ale z drugiej odnaleźliśmy też w tej relacji pewne pokłady czułości i szacunku.
W filmie Urszuli Antoniak interesujący jest aspekt języka. Podwójność, którą widać w Twoim bohaterze objawia się również w tym, że mówi zarówno po niemiecku, jak i po polsku. Czy zmienianie języka równie mocno wpływało na zmianę emocji, sposobu gry aktorskiej, czy kreowania postaci?
Na pewno język jest sposobem komunikacji. W zależności od tego w jakim kontekście jest on wykorzystywany, zmienia się sam tembr głosu, postawa ciała. Jeśli byliśmy wychowywani w pewnym języku, większość rzeczy jest dla nas naturalna. Używając drugie języka stajemy się kimś innym. To jest coś, czym się bardzo interesowałem w kontekście tego filmu. Obserwowałem doświadczenie dwujęzyczności podczas mojego pobytu w Niemczech. Zrozumiałem, że jedno idzie za drugim. To znaczy, język powoduje inną osobowość, stwarza nowego człowieka. Bardzo mocno ukazuje to jedno zdanie, które pada w filmie... Szef Michała stwierdza, że kiedy chłopak mówi po polsku to brzmi jak małe dziecko. Dlatego też staraliśmy się pokazywać, że kiedy Michał mówi po polsku to brzmi to trochę dziwnie – jakby zapomniał lub chciał zapomnieć swój język. To była niezwykle ważna część budowania tej postaci.
W kinie, również w polskim, pojawia się coraz więcej przestrzeni dla kobiet. Widoczne są coraz ciekawsze, oddalające się od dawnych schematów role. Czy, równolegle do tej przemiany, uważasz, że także męskość na ekranie powoli się przekształca, dekonstruuje? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Na pewno zmieniła się dynamika, którą odzwierciedla kino. Obecnie wydarza się to społecznie, również poza Polską. A propos męskości i kobiecości – to wszystko zlewa się w jedno. Jednocześnie, kobieta sprawia wrażenie kogoś, kto dostał nowe siły. Ma coraz więcej możliwości, by się wypowiedzieć w tym świecie nadal trochę zdominowanym przez mężczyzn. Ale generalnie mam wrażenie, że dąży to do jakiejś unifikacji. Siłą rzeczy ta męskość robi w pewien sposób może nawet krok w tył. Może trochę mięknie. Pewnie można już powiedzieć o dekonstrukcji, ale trzeba jeszcze poczekać i zobaczyć w jaką stronę to pójdzie, ponieważ jesteśmy teraz zdecydowanie blisko ruchów kobiecych i tak ten świat powoli się układa.
Film Urszuli Antoniak startuje w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych na naszym festiwalu. Mam wrażenie, że nasze rodzime kino stale zderza się ze sobą. Czuję, że panuje walka pomiędzy tym co oryginalne i jaskrawe, a tym co ostrożne i bezpieczne. Jak myślisz, gdzie zmierza polskie kino i o czym, obecnie, próbuje opowiadać?
Myślę, że kino próbuje nieustannie opowiadać o nas. W różnych konstelacjach, z różnych punktów widzenia. Mi się ciągle wydaje, że sztuka, a szczególnie kino niszowe, które stanowi trzon dla kinematografii, powinny opowiadać przede wszystkim o rzeczach, które nas bolą i które wydają się nam istotne. Nie wiem czy kino opowiada o tym prawdziwie, ale warto wierzyć, że się stara. Dobrze żeby dalej opowiadało o tym czego się boimy, o tym jak naprawdę jest. To zawsze powoduje jakąś chęć zmian. Myślę, że kino generalnie zmierza albo chce zmierzać w tę stronę i trzymam kciuki, by te zamiary były rozwijane. I oczywiście, żeby nikt tych chęci i aspiracji nie hamował.
Rozmawiała: Julia Smoleń
fot. Kamila Szatan