Image
fot. kadr z filmu

Na 12. edycji Mastercard OFF CAMERA widzowie mogli zobaczyć filmy absolutnie z całego świata: kiedy w Krakowie padał deszcz, mogli przenieść się do słonecznej Ameryki Środkowej, a kiedy upał dawał się we znaki, ochłodę mogli znaleźć w chłodnym kinie Skandynawii. Wieczorami śnili swój American Dream, natomiast wschody Słońca mogli oglądać na okrągło, przemieszczając się między filmowymi strefami czasowymi od Azji, przez Afrykę i Europę do obu Ameryk. Filmową pocztOOFkę można było wysłać z:

Afryka 

,,Rafiki" to samotny reprezentant Afryki w zeszłorocznym repertuarze Mastercard OFF CAMERY i chyba jedyny film w programie, który napotkał tak duże problemy dystrybucyjne, stając się obiektem szeroko zakrojonej cenzury w kraju pochodzenia autorki - Kenii. W swoim trzecim pełnometrażowym filmie Wanuri Kahiu zręcznie łączy kino inicjacyjne z tematyką homoseksualizmu, utrzymując całość w pogodnej estetyce, którą sama określa mianem ,,afrobubblegum". To właśnie ów na wskroś afrykański, lśniący nasyconymi kolorami klimat produkcji staje się jej głównym wyróżnikiem na tle europejskiego kina spod znaku LGBT, które przyzwyczaiło nas do bardziej dramatycznych i ponurych rozwiązań inscenizacyjnych. Jej bohaterki, Kena i Ziki, owszem, buntują się przeciw narzucanym przez purytańską, tradycyjną społeczność rolom, ale ich bunt manifestuje się raczej w zabawie, snuciu planów o życiu w bardziej otwartym świecie i drobnym psotom. I choć wydawać by się mogło, że coming out to temat przerobiony przez kino na wszelkie możliwe sposoby, film Wanuri Kahiu wnosi do nurtu powiew świeżości, stanowiąc jednocześnie krok milowy dla kenijskiej kinematografii, w której dotychczas wszelkie motywy LGBT były poddawane całkowitej cenzurze. Kahiu pokazuje nam jednocześnie Afrykę, jaką rzadko mamy okazję na ekranach - Nairobi w jej obiektywie to miasto w niczym nie ustępujące zachodnim metropoliom, dynamiczne, pełne kolorów i napędzane energią młodych ludzi.

Ameryka Południowa 

W te rejony widzowie mogli zawędrować praktycznie w każdej sekcji. Konkurs Główny zawierał wycieczkę do Urugwaju za sprawą „The Sharks”, Lucía Garibaldi w zręczny i przejmujący sposób opowiada o dorastaniu i inicjacji, rozgrywających się wśród wydarzeń, związanych z pojawieniem się rekina. 

Do rozmowy na temat męskości dostaliśmy zaproszenie w postaci sekcji „Gdzie ci mężczyźni?”, gdzie w dyskusji uczestniczyli „Belmonte” oraz „Helmet heads”. Pierwszy z nich opowiada o artyście, przeżywającym właśnie kryzys wieku średniego, mający problemy w relacjach z córką oraz byłą żoną. Drugi zaś to historia rozwożącego pocztę Mancho, którego dziewczyna chce żeby ten przeprowadził się razem z nią. To wszystko nie jest jednak aż takie proste.

Podróże odrywają nas od codzienności - po takiej majówce aż chce się powiedzieć „Rzeczywistość? Nie, dziękuję” i tutaj zawitaliśmy  dzięki „Królowej strachu” do Argentyny, która zostaje nam pokazana od artystycznej strony oraz na Dominikanę z „Miriam lies” - opowieści o tym, że przedstawienie nowego chłopaka rodzicom to dosyć poważne przedsięwzięcie. 

Najwięcej wycieczek fakultatywnych zaserwował nam pokaz specjalny, pod patronatem Grzegorza Hajdarowicza, w którym mogliśmy obejrzeć aż 13 filmów z Brazylii - 12 krótkich metraży (w tym 10 jednominutowych, których tematem przewodnim była „Kobieta”) oraz pełnometrażowy film „Little secret” - wzruszająca historia o tym, by żyć jak najpełniej mimo wszystko. 

Bliski Wschód

W podróż do Izraela zabiera nas Yona Rozenkier w „Zanurzeniu” - tutaj relacje pomiędzy synami i matką muszą ułożyć się na nowo po śmierci głowy rodziny - ojciec zażyczył sobie w ostatniej woli żeby synowi pochowali go w podwodnej jaskini, jednak jeden z synów nie chce tego zrobić, dodatkowo sam straumatyzowany doświadczeniami wojska jest świadkiem tego jak młodszy brat się szykuje się na wojnę w Libanie. Na wskroś izraelski, czerpiący z realiów tego kraju pełnymi garściami obraz, podczas którego oglądania czujemy się jakbyśmy rzeczywiście przebywali w Erec.

W „Tehran: City of love” splatają się ze sobą historie trojga dorosłych ludzi, którzy w naznaczonym licznymi podziałami mieście, szukają bliskości i zrozumienia. Starannie skomponowane kadry podkreślają samotność bohaterów, ustępującą z czasem miejsca nieśmiałej nadziei na miłość. Starsze pokolenie z upodobaniem wtrąca się w sprawy młodych, a sytuacja polityczna kraju ma bezpośredni wpływ na ich losy. Jednak serce filmu Alego Jaberansariego stanowią nie komentarze na temat irańskiego ustroju, lecz intymne historie budzących sympatię bohaterów. Choć nie są idealni, to zasługują przecież na szczęście.

Skandynawia

W tegorocznym Konkursie Głównym znajdziemy aż trzy tytuły ze Skandynawii – norweski „Phoenix” (reż. Camilla Strøm Henriksen), szwedzko-duński “Queen of Hearts” (reż. May el-Toukhy) oraz duński “Sons of Denmark” (reż. Ulaa Salim). Każdy z filmów porusza bardzo trudny i współcześnie aktualny temat, mówiąc wiele o kondycji społeczeństw krajów skandynawskich, ale tym samym również każdego innego państwa.

„Phoenix” opowiada o młodej dziewczynie, która próbuje zaopiekować się swoją rodziną, po odejściu ojca. To właśnie ona staje się głową rodziny, a nie jej matka, niespełniona artystka, która zaniedbuje swoje dzieci i także siebie samą. Jednak przez nagłe zniknięcie matki, dziewczyna zupełnie traci kontrolę nad rzeczywistością.
 
„Queen of Hearts” dotyka problemów małżeńskich i kryzysu kobiety. która przestaje spełniać się w roli matki, żony i prawniczki. W jej życiu rodzi się jednak nowa relacja i niespodziewane uczucie, którego spełnienie położy kres wszystkiemu, co do tej pory znała.

Najtrudniejszym z tych filmów jest jednak „Sons of Denmark”. Poprzednie tytuły również zahaczały o problemy społeczne, z jakimi boryka się teraz wiele rodzin czy małżeństw, jednak „Sons…” mówi o sprawach, które dotyczyć będą nas wszystkich. Film to właściwie wizja przyszłości, która może się spełnić szybciej niż myślimy. W Danii rośnie wzajemna nienawiść imigrantów i rodowitych Duńczyków, co doprowadza do wzrostu popularności radykalnie myślących polityków i skrajnych ruchów. Poznajemy działalność dwóch przeciwnych bojówek, które dowodzą jedynie, że nienawiść rodzi się i funkcjonuje tak samo niezależnie od rasy czy pochodzenia.

Wszystkie te filmy dotyczą rodziny, ale rozumianej na wiele sposobów – rodziny dosłownie, rodziny-małżeństwa i rodziny-ojczyzny, każda z nich powinna dawać wsparcie, być kimś komu możemy ufać. Wszystkie te wartości jednak zawodzą, a każdy z filmów staje się niezwykle przykrym portretem współczesnego świata. 

UK 

Jeśli przyjrzeć się bliżej filmom ze Zjednoczonego Królestwa oraz Irlandii, na pierwszy plan wysuwa się popularna dla kinematografii pochodzącej z Wysp tematyka coming-of-age. Młodzi bohaterowie zderzali się z dorosłą rzeczywistością w poruszającym „Float like a butterfly”, w którym główna bohaterka stawia czoła stereotypom płciowym i problemom z ojcem alkoholikiem. Z kolei w nawiązującym do kina Andrei Arnold „Jelly Fish”, to właśnie trzynastolatka porzuca swoje marzenia na rzecz przejęcia odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo. Podobnie irlandzkie „Metal heart”, w reżyserii Hugh O’Conora, w brawurowy sposób przepracowuje skomplikowane siostrzane relacje. A jeśli mowa o dorastaniu, to podczas Festiwalu nie można było przegapić filmu „Old Boys”, rozgrywającego się w angielskiej szkole z internatem. Szalona miłosna gra ujawniła skrywane przez bohaterów uczucia i doprowadziła do niemałych kłopotów. Poważną atmosferę rozładowała irlandzka komedia „Extra ordinary” Mike’a Aherna i Endy Laughmanal, która cieszyła się wyjątkową popularnością podczas tegorocznej edycji Festiwalu, a to za sprawą absurdalnego humoru, elementów science fiction oraz sporej dawki czułości do pokręconych bohaterów.  


Małgorzata Mączko
Magdalena Narewska
Marta Pęcak
Zofia Wierzcholska 
Kinga Majchrzak