Image
fot. kadr z filmu

Poszukiwanie własnej tożsamości, seksualności, zmaganie się z powoli rodzącymi się kompleksami. Pierwsze fajki, pierwsza miłość, za dużo piwa. Dojrzewanie jest na tyle palącym okresem, że trudno się dziwić reżyserom, których pierwszym filmowym tematem jest właśnie czas inicjacji.

Jednak nie zawsze uda się stworzyć obraz niekonwencjonalny, tak jak na przykład „Baby bump” (2015) Kuby Czekaja. Oglądanie kolejnego hipsterskiego filmu przelanego neonami i dymem papierosowym może być nużące. Jak wybrnęli z tego tematu artyści nominowani do Nagrody Głównej podczas tegorocznego festiwalu Mastercard OFF CAMERA?

W sekcji Konkursu Głównego Wytyczanie Drogi znalazły się dwa filmy, które można potraktować, jako kino coming-of-age. Urugwajski „The Sharks”, autorstwa Lucii Garibaldi opowiada o kilkunastoletniej dziewczynie dorastającej w małym, przybrzeżnym miasteczku. Otoczenie wydaje się być oniryczną baśnią. Codzienność toczy się nieśpiesznie – dziewczyny leżą na piasku rozmawiając o seksie, matka protagonistki planuje otworzenie swojego biznesu kosmetycznego, młodzi chłopacy gadają o tatuażach, które chcą sobie zrobić. Właściwie nie dzieje się nic, otoczenie Rosiny zdaje się niereagować na jej obecność. Dziewczyna jest uważną obserwatorką, która nie dostaje atencji w zamian. Sytuacja zmienia się w momencie, w którym bohaterka dostrzeże rekina wynurzającego się z wody. Jej nastawienie do świata zaczyna się zmieniać.
 
Obecność rekina nie jest przypadkowa. Protagonistka zaczyna się z nim utożsamiać. Staje się drapieżnikiem, który działa po cichu, trochę nierozumiejąc swoich własnych ataków. Rosina igra więc z rzeczywistością pozostając jednocześnie postacią pełną sprzeczności. Jej występki są niewielkie – raz uderzy siostrę, innego razu porwie psa swojego chłopaka, którym jednak ciągle się zajmuje. „Od początku pracy nad scenariuszem, wyobrażałam ją sobie jako bezwzględnego drapieżnika. Napędza ją instynkt. Jej działania są niezauważalne, jakby poruszała się pod powierzchnią. Jest szybka, reaguje natychmiast. Nie zważa na konsekwencje.” – podkreśla reżyserka „The Sharks”, Luca Garibaldi.
Rosina nie przeżywa żadnej traumy, nie płacze, nie zakochuje się na zabój. Pozostaje wolną od stereotypów bohaterką, której towarzyszy wieczne poczucie nie przystawania do świata. Świat Rosiny, nawet kiedy patrzymy na niego przez jej oczy, zdaje się być zamglony, spowolniony, niemożliwy do dotknięcia, poznania, czy interpretacji. Garibaldi udało się uchwycić przepaść pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością.

Okres przeobrażenia, transformacji swojego ja, nieczęsto jednak wydarza się bez komplikacji.

W filmie „Consequences”, słoweński reżyser Darko Stante portretuje młodego chłopaka, który trafia do ośrodka poprawczego. W filmie Stante, bardziej niż w „The Sharks”, widoczny jest tematu genderu. Bowiem, już w pierwszej scenie, podczas nieudanego zbliżenia z dziewczyną na imprezie, główny bohater nazwany impotentem nie potrafi opanować emocji; zachowuje się agresywnie, przemocowo. I choć była to potyczka 1:1, słowo jest mniej istotne, niż czyn. Więc to chłopak ma kłopoty i musi ponieść, tytułowe, konsekwencje.

Ta pierwsza scena jest punktem wyjście do historii o, jak można byłoby się tego spodziewać, homoseksualiście. A raczej, o chłopaku, który swój homoseksualizm zaczyna odkrywać. Nie ma chyba gorszego środowiska na pogodzenie się ze swoją homo-tożsamością niż ośrodek poprawczy. Świat ten przepełniony jest agresywną, samczą męskością, której najwyższą stawką jest ciężka sztanga, odpowiedni poziom testosteronu i liczba dziewczyn w łóżku.

Andrej nie jest jednak homoseksualną postacią, do której przyzwyczaił nas Xavier Dolan. Protagonista z jednej strony jest subtelny, wręcz kruchy, ale z drugiej problemy zwalcza siłą, krzykiem, wulgarnością. Stante, który na pomysł filmu wpadł podczas pracy jako nauczyciel w takim ośrodki poprawczym, opowiedział anegdotę – rozmowę z dyrektorem tego ośrodka. Dyrektor, na wieść, że jeden z chłopaków podobno jest homoseksualistą, kategorycznie zaprzeczył, mówiąc, że „gdyby był gejem, nigdy by tu nie trafił”. Stante odważnie pokazuje, że agresja i przemoc nie muszą się łączyć jedynie z heteroseksualną męskością, nadając przez to tej homoseksualnej zupełnie nowy charakter.

Jednocześnie, to ważny filmowy temat w Słoweńskim kinie, którego odbiorcy wciąż nie są gotowi na homoseksualnych bohaterów. Reżyser wspomniał historię z jednego z kinowych pokazów „Consequences” podczas którego, po scenie pocałunku dwójki bohaterów, jeden z mężczyzn wstał i krzyknął: „Żaden bóg nie każe mi tego oglądać!”

Stante przyjrzał się rzeczywistości, która sama w sobie jest kopalnią ciekawych historii. Dodatkowo, swoją opowieść ukazał w ciekawy, trashowy, undergroundowy sposób. W rytm wschodniego rapu, Stante sportretował urodzonych morderców, których system próbuje ujarzmić. Chłopcy, oddaleni od amerykańskiego snu o milenia nie są w stanie spełnić nonkonfromistycznej wizji napadania na banki. Przestępstwo nie jest tutaj manifestem wolności, a opowieścią o nieumiejętności dopasowania się do rzeczywistości. Podczas, gdy Mickey Knox stał się kultowym bohaterem, chłopaki ze Słowenii nie mogą uciec z ośrodka nawet na więcej niż na weekend. Lublana prawdopodobnie nigdy nie będzie dzikością serca.

Zarówno w „Consequences”, jak i w „The Sharks” udało się opowiedzieć o dojrzewaniu w sposób odświeżający. Zamiast stykać protagonistów z problemami świata zewnętrznego, twórcy skupili się na emocjach, wątpliwościach i rozterkach bohaterów, którzy tak naprawdę bohaterami dopiero się stają. To wieczne stawanie się, kształtowanie, ustanawianie samego siebie otoczone zostało przytłaczającą rzeczywistością, która nie potrafi współpracować z młodą jednostką. Ten wieczny konflikt pomiędzy młodym, zbuntowanym ja, a zasadami świata jest niemożliwy do pogodzenia. Nie wiemy co się wydarzy, kiedy bohaterowie dorosną. Twórcy podpowiadają jednak rozczarowujące dla zagubionych bitników zakończenia. Inicjacja prawdopodobnie zakończy się ujarzmieniem zagubionej jednostki. I choć można spojrzeć na taki finał jak na happy end – harmonijne połączenie świata z człowiekiem, to jednak jest to jednocześnie duszne pogrzebanie buntu i niezgody.

Może właśnie dlatego tak wiele twórców decyduje się na temat inicjacji. Może nie godzić się na rzeczywistość można później tylko poprzez filmy.

Julia Smoleń